Mazury, od lat uznawane za jeden z najpiękniejszych regionów Polski, stoją przed poważnym wyzwaniem. Coraz więcej jezior w tym obszarze zaczyna wysychać, co budzi niepokój zarówno wśród mieszkańców, jak i naukowców. Problem ten nie jest już tylko teoretycznym zagrożeniem, ale rzeczywistością, z którą trzeba się zmierzyć. Szeroko o tym zjawisku na Mazurach pisze Gazeta Wyborcza.
- Niski stan wód widać w portach i zatokach - wiele pomostów bardziej wystaje ponad tafle wody, poszerzyły się plaże; na stromych brzegach rośliny porastają części, które przez lata były pod wodą. Sytuacja związana z poziomami wód w mazurskich jeziorach i rzekach jest zła - stwierdziła w rozmowie z PAP Joanna Szerenos-Pawilcz, rzeczniczka Wód Polskich w Białymstoku.
Zmiany klimatyczne oraz działalność człowieka są głównymi czynnikami wpływającymi na ten niekorzystny proces. Wzrost temperatury, zmniejszenie opadów oraz intensywne użytkowanie wód przez człowieka prowadzą do obniżenia poziomu jezior, co z kolei wpływa na cały ekosystem zależny od stabilności wodnej.
Wysychające jeziora to nie tylko problem ekologiczny, ale także gospodarczy. Turystyka, będąca jednym z głównych źródeł dochodu dla Mazur, może ucierpieć z powodu zmniejszenia atrakcyjności regionu. Mniej wody oznacza trudniejsze warunki dla żeglarzy, kajakarzy i innych miłośników sportów wodnych. Dodatkowo, zmiany w ekosystemie mogą wpłynąć na lokalną faunę i florę, prowadząc do utraty bioróżnorodności.
- Jak dotąd Wody Polskie bardzo dużo mówią o metodach zapobiegania suszy, a ja chciałbym, aby podały konkretne miejsca, gdzie takie zmiany zostały wprowadzone w życie – alarmuje prof. Stanisław Czachorowski, biolog i ekolog z Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego.
Z obserwacji wynika, że na szlaku Wielkich Jezior Mazurskich ubyło około 40-50 cm wody w porównaniu do roku ubiegłego.
- To było widać w trakcie majówkowego weekendu, kiedy mieliśmy kilkanaście interwencji technicznych – większość z nich była pokłosiem tego, że ludzie wpływali na mieliznę albo na kamienie – powiedział Jarosław Sroka, prezes Mazurskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego.
Eksperci wskazują na konieczność podjęcia natychmiastowych działań, które mogą zahamować ten niekorzystny trend. Proponowane są różne rozwiązania, w tym lepsze zarządzanie zasobami wodnymi oraz działania na rzecz ochrony środowiska.
Spadku poziomu mazurskich wód nie należy bagatelizować, wskazuje to bowiem na zaburzenia cyklu hydrologicznego, czyli obiegu wody - informuje w "GW" prof. Renata Augustyniak-Tunowska, wiceprezeska Polskiego Towarzystwa Limnologicznego (PTL).
Chociaż mazurskie szlaki wodne znów tętnią życiem – oficjalnie otwarto drogi wodne na szlaku Wielkich Jezior Mazurskich, sytuacja hydrologiczna budzi coraz większy niepokój.
Aby umożliwić bezpieczną żeglugę, podjęto decyzję o ograniczeniu zrzutu wody do rzeki Pisy. Dzięki temu poziom wody na mazurskich jeziorach udało się ustabilizować, gwarantując odpowiednią głębokość na cały sezon żeglarski. Pomimo tych działań, hydrolodzy wciąż apelują o ostrożność – susza daje się we znaki, a sytuacja jest daleka od idealnej.
– Musieliśmy zatrzymać więcej wody na jeziorach, ograniczając jej odpływ do Pisy. Niestety oznacza to, że tamtejszy szlak wodny pozostanie zamknięty prawdopodobnie do końca sezonu – tłumaczą przedstawiciele Państwowego Gospodarstwa Wodnego Wody Polskie.
Obecnie poziom wód na Mazurach wzrósł o 17 cm powyżej dopuszczalnego minimum. To pozwala na żeglugę, ale w porównaniu do poprzednich lat sytuacja pozostaje niepokojąca – wody jest o około 30 cm mniej niż zwykle.
Jedno jest pewne, jeśli nie zostaną podjęte skuteczne działania, Mazury mogą stracić swój unikalny charakter, a „Kraina Tysiąca Jezior” stanie się jedynie pięknym wspomnieniem żeglarskich przygód.
Źródło: Gazeta Wyborcza, o2.pl
Serwis mazury24.eu nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy i opinii. Prosimy o zamieszczanie komentarzy dotyczących danej tematyki dyskusji. Wpisy niezwiązane z tematem, wulgarne, obraźliwe, naruszające prawo będą usuwane.
Artykuł nie ma jeszcze komentarzy, bądź pierwszy!